PL: Kitesurfingowy Mauritius – relacja z wyjazdu

Kitesurfing Mauritius – relacja z wyjazdu

Mauritius to nie jest odkryte „wczoraj” miejsce do uprawiania kitesurfingu czy windsurfingu. Mimo to destynacja ta nie była wcześniej jakoś tłumnie odwiedzana przez polskich surferów…. Dlaczego? Może Ci co byli, trzymali miejsce w sekrecie, by nie robić tłoku na perfekcyjnej fali…  A może to stosunkowo wysoka cena wyjazdów (którą jak się okazuje da się obniżyć nocując w apartamentach)?  A może to najlepszy wiatrowo okres, który pokrywa się z dużo tańszym Egiptem czy końcówka sezonu na Europejskich spotach? Ciężko o jednoznaczną odpowiedź dlaczego tak późno zdecydowaliśmy się na organizację wyjazdu w to miejsce. Finalnie, mocna, ponad 50 osobowa grupa EASY SURF postawiła we wrześniu swoje stopy na jedynym słusznym tam spocie – Le Morne. Jak było dowiecie się czytając tą relacje.

Ekipa EASY SURF w drodze na Mauritius

Ekipa EASY SURF w drodze na Mauritius

Podróż

Jak lecieć na Mauritius to tylko Emiratami. Prócz faktu podróży jedną z najlepszych na świecie linii lotniczych, gdzie wiele dobrodziejstw cywilizacji w tym pełen wybór dobrych alkoholi i internet jest dostępnych nawet w klasie ekonomicznej to zdecydowaną zaletą jest polityka bagażowa. 30 kg bagaż rejestrowy, którym może być quiver i nawet podzielony na kilka toreb leci w cenie biletu. Krótka przesiadka w Dubaju, w którym otrzymujemy od linii voucher na bezpłatny posiłek powoduje, że cała podróż upływa dość sprawnie i nie trzeba „odchorowywać ” jej przez najbliższe 2-3 dni.

Przelot Emirates na Mauritius

Przelot liniami Emirates to przyjemność

Pogoda

Na Mauritiusie przywitał nas deszcz. Wrzesień, czyli najlepszy wiatrowo miesiąc na wyspie to końcówka lokalnej zimy (która bardziej przypomina nasze upalne lato) i początek wiosny / lata. Okres przejściowy bywa przeważnie w pogodzie zmienny i tak było tym razem. Na ilość wiatru nie mogliśmy narzekać – na 3 tygodnie pobytu, dni, w których wcale nie dało się popływać (poza surfingiem) było 3. Dodatkowe 3-4 dni były dniami „popołudniowej termiki” która uruchamiała się jak w zegarku o 14-15, a reszta to pływanie niemal od rana do wieczora.

Laguna Le Morne

Wiatr przeważnie zaczyna się około 10-11 choć podczas naszego pobytu wiele dni wiało od samego rana. Rano wiatr bywa słabszy, bardziej szkwalisty, a po południu wyrównuje się i wzmacnia. Niemniej jednak trafiliśmy kilka dni „od rana na 7demke”. Największym minusem Mauritiusowego wiatru jest podatność na tzw. „chmurkę”. Przelotny opad deszczu (który kilka razy się zdarzył) najpierw wzmacniał na chwilę wiatr, a później gasił go niemal do zera – czasem nawet na godzinę czasu. Całe szczęście takie sytuacje miały miejsce tylko rano – popołudniami wiatr był zdecydowanie stabilniejszy.

 

Na Mauritiusie głównie wieje 15-20 węzłów, wiatru przychodzącego w cyklach – kilka dni silniejszego wiatru, następnie kilka dni słabszego wiatru. Ja głównie używałem 8 metrowego latawca z deską wave, ciężsi zawodnicy z twin tipami pływali głównie na 9-11 m latawcach.

 

Poza wiatrem pogodowo było „umiarkowanie gorąco”. Zatoka Le Morne to najzimniejsze miejsce na wyspie do czego przyczynia się rześki południowy wiatr wiejący wprost znad Antarktyki 🙂 Na spocie do szortów przydawała się bluza, natomiast wystarczyło przemieścić się kawałek dalej w głąb wyspy i już było gorąco. Ja przez cały pobyt nie założyłem długich spodni ani butów choć dla mojego upalno lubnego organizmu mogło by być ciut cieplej.

Woda miała temperaturę około 24 stopnie, do pływania wystarczyła krótka pianka, a do dłuższego stania w wodzie na lekcjach idealna była pianka z długą nogawką. Oczywiście byli też tacy co pływali bez pianek. Woda w lagunie była zdecydowanie kilka stopni chłodniejsza niż na rafie na spotach wave. Wynika to z silnego prądu który występował w lagunie i ciągły „ruch” wody ją skutecznie studził. Ja przez cały pobyt używałem długiej pianki do stania w wodzie podczas zajęć i krótkiej do popołudniowego pływania na falach. Trafiliśmy również dwa dni wiatru z północy, który odwrotnie niż w Polsce był bardzo gorący i pozwolił na pływanie „na gołą klatę”.

Kitesurfing Mauritius Le Morne

Na gołą klatę też się dało 😉

Zakwaterowanie

Podczas naszego pobytu przetestowaliśmy dwa możliwe warianty noclegowe – hotel RIU położony bezpośrednio na spocie oraz apartamenty w miasteczku La Gaulette. Obydwie opcje mają swoje plusy i minusy.

Hotel RIU składa się z kilku części, z czego ta najwygodniejsza dla kitesurferów jest najstarszym skrzydłem hotelu. Pozostałe dwie części są nowsze, lecz ich plaża nie nadaje się do odpalania latawców – szybko robi się głęboko, miejscami jest wyznaczone kąpielisko oraz plaża jest wąska. Natomiast pokoje w części „Coral” są rewelacyjnie usytuowane. Niektóre tak, że latawce można było trzymać cały czas napompowane przed drzwiami – tylko na noc przypinało się je do palmy. Bliżej mieszkać się nie dało.

Hotel RIU Creole Mauritius

Widok z naszego pokoju. Bliżej mieszkać się nie dało…

Hotel posiada formułę all inclusive 24h, dzięki czemu przez całą dobę dostępne było „coś do jedzenia”, za napoje z mini barku nie trzeba było dopłacać. W barze można było zamówić „w cenie” dobrą kawę czy drinka zrobionego z zagranicznych alkoholi. Hotel prócz głównej restauracji posiada dwie dodatkowe – Azjatycką i Indyjską do których konieczna jest wcześniejsza rezerwacja stolika. Jedzenie, jak na hotelowe – na bardzo wysokim poziomie – duża różnorodność, wszystko na tip-top plus restauracja azjatycka naprawdę wymiatała. Choć jak to z jedzeniem w hotelach bywa… po 2 tygodniach zaczyna się nudzić.

Kolacja w hotelu RIU Mauritius

Grupowe kolacje w hotelowej restauracji

Do minusów hotelu zaliczyłbym to że jest on dość duży, przewija się w nim sporo turystów, co czasem powodowało tłok i hałas, który wieczorem przy barze może zmęczyć. Minusem był również system nawadniania trawników… wodą ściekową, przez co hmmm…. w niektórych miejscach zapach bywał średni. Natomiast wygoda „mieszkania” na spocie, możliwości zjedzenia szybkiego lunchu między sesjami oraz fakt, że wychodząc z pokoju, 30 metrów dalej odpalałeś/aś latawiec i „na lewo laguna, na prawo fale” sprawiały, że na wyjazd rodzinny i dla wygodnych nie ma lepszej opcji.

Drugą połowę wyjazdu spędziliśmy w apartamentach w La Gaulette. Małe miasteczko, pierwsze „po drodze” ze spotu, na który autem jechało się dokładnie 10 minut. W miasteczku supermarket, 4-5 knajpek, duuuuuży surf shop Tou Korek, w którym można było kupić WSZYSTKO + odzyskać na lotnisku zapłacony podatek (sprzęt i ciuchy ION’a były naprawdę tanie – t-shirt od 25 do 50 zł!).

Klimat La Gaulette

Klimat La Gaulette – zwróćcie uwagę co wystaje z paki czarnego pick up’a

Miasteczko samo w sobie poza wieczornym surferskim klimatem w restauracji ENSO, gdzie na ekranie można było zobaczyć fotki dnia ze spotu nie ma nic do zaoferowania. Sama okolica apartamentów, oprócz ładnego widoku na pobliską wyspę, ocean i górę Brabant również jest „mało wakacyjna” dlatego nie polecam tej opcji noclegowej na wyjazd z niepływającą rodzinką.

Mauritius La Gaulette

Widok z dachu naszej hacjendy. Na lewo góra Brabant.

Z drugiej strony… klimat mieszkania w miasteczku, śniadania na tarasie, lunch z foodtrucka na spocie, codzienne dojazdy pickupem oraz „wycieczki” po wyspie sprawiły, że po 2 tygodniach nie ruszania się z terenu hotelu chętnie zmieniliśmy klimat, na bardziej lokalny.

Mauritius Le Morne Kitesurfing

Furą pod sam spot. Buddyjskie bóstwo czuwało nad nami podczas przejazdów 😉

Podsumowując – jeśli lecicie głównie na pływanie w mało wymagającej ekipie – polecam apartamenty. Na wyjazd z niepływającą żoną lub rodziną oraz dla wygodnych – tylko hotel.

Spoty

Gwóźdź programu. Jedynym rozsądnym spotem na wyspie jest właśnie zatoka Le Morne. Oczywiście jest jeszcze na wyspie kilka innych spotów, lecz nie są one warte wyprawy. Spot Le Morne składa się z ogromnej laguny, która od oceanu oddziela i otacza rafa oraz kilku spotów wave’owych tzw. brake’ów.

Spoty kitesurfingowe Mauritius Le Morne

Le Morne – jedno miejsce – kilka spotów

LAGUNA

Aby pływać na lagunie, startować można spod plaży hotelowej lub łączki przy bazie ION Club, gdzie można było zaparkować auto. Laguna jest naprawdę ogromna i prawie cała płytka! Wiatr wieje do brzegu, przez co największy tłok jest przy plaży, ale wystarczy się kawałek wyhalsować i każdy znajdzie miejsce dla siebie. Startując latawiec trzeba uważać na palmy i drzewa na których codziennie ktoś zawieszał latawiec. Dno w lagunie jest rafowo-piaszczyste. Początkujący obowiązkowo pływają w butach, a osoby zaawansowane mogą bez, lecz należy uważać podczas chodzenia po dnie, szczególnie przy brzegu, gdzie wiatr onshore wyrzuca na brzeg kawałki rafy.

Kitesurfing na lagunie Le Morne - Mauritius

Kitesurfing na lagunie Le Morne

Dość rzadko spotykanym zjawiskiem występującym akurat w tej lagunie jest PRĄD! wyciągający na otwarty ocean. Cała laguna otoczona jest rafą, która posiada jedną jedyną „dziurę” – kanał przez który wypływa woda, która wpychana jest do środa poprzez łamiące się na rafie fale. Przeważnie, prąd odczuwalny jest tylko w części laguny, bliżej kanału, więc pływanie na spocie przy Clubie ION jest zupełnie bezpieczne. Jedynie w dni z bardzo dużym swellem oraz przy pełni księżyca, gdy różnice pływów są bardzo duże zdarzają się sytuacje, że prąd jest w pozostałych częściach laguny. Jeden taki dzień trafił się podczas naszego pobytu. Szkoląc w wodzie „po pachy” miałem trudności ze staniem w jednym miejscu na dnie, a deski uciekały w błyskawicznym tempie.

Kolejną „ciekawostką” związaną z laguną są „węże”, które jak się później okazało chyba tak naprawdę nie są wężami a jakimś rodzajem skorupiaków, który wygląda jak wąż i owija się wokół nogi powodując stan przedzawałowy 😉 Całe szczęście stworzenia są zupełnie niegroźne a spotkania z tym stworem dodają heroizmu podczas wieczornych opowieści przy barze.

Kitesurfing Laguna Le Morne

Widok na lagunę spod naszego hotelu

Drugą częścią spotu są „break’i” czyli spoty z falami. To dla nich przyjeżdża tu większość kitesurferów i windsurferów, gdyż takich lagun jak Le Morne można znaleźć kilka na świecie natomiast takich fal jak Manawa czy One Eye – już nie.

Spoty wave na Mauritiusie to na pewno nie miejsca idealne do stawiania swoich pierwszych kroków w pływaniu na falach, lecz dla osób, które już potrafią pływać na desce wave to prawdziwy raj. Dlaczego? Ponieważ czeka na Was kilka zagrożeń, wymagających pewnego poziomu opływania i rozwagi. Po pierwsze – na falach pływa się w odległości co najmniej 1-1,5 km od brzegu. Po drugie – spoty mieszczą się na wylocie kanału, w którym prędkość prądu dochodzi do kilkunastu węzłów. Po trzecie – fale łamią się na rafie, miejscami płytkiej i ostrej. Po czwarte – wiatr niestety potrafi się nagle wyłączyć…. Oczywiście wystarczy bacznie obserwować spot i w razie wypatrzenia ciemnej chmury kłębiącej się nad górą lub tęczy zacząć szybko wracać do brzegu. To jedyna szansa, że wylądujecie na końcówce cypla, za którym wiatr znika już do zera. Na szczęście na spocie jest rescue, które za 50-100 euro (trzeba negocjować) dowiezie Was do brzegu choć i z nim bywa różnie…

Manawa Le Morne Kitesurfing

Widok ze spotu, jak kadr z filmu F-ONE 😉

Tak więc, zanim rzucicie się na fale trzeba przede wszystkim wyposażyć się w leasha do deski, kamizelkę asekuracyjną oraz najlepiej – telefon w aquapacku z zapisanym numerem ratunkowym i zapoznać się  z warunkami na spotach w celu podjęcia rozważnej decyzji gdzie dziś pływać. Opcji mamy kilka:

Little Reef – to najłatwiejszy spot, z przeważnie niewielką i łagodną falą. Jest on jeszcze „wewnątrz” laguny przez co jest bliżej do brzegu, prąd nie jest tak silny i jesteśmy na oku rescue. Dobre miejsce na rozpływanie i pierwsze kroki, choć prawdziwy wave zaczyna się od Manawy.

Manawa – tutaj zawsze fala jest największa, lecz jednocześnie najwolniejsza i najłagodniejsza przez co to dobre miejsce dla początkujących wave’owców. Mieści się on na lewo od wyjścia z kanału, do spotu dopływamy w 5 min na jednym halsie z plaży pod naszym hotelem. Podczas naszego pobytu fala na spocie nie była mniejsza niż 2 m, a zdarzały się dni gdzie dochodziła nawet do 4 m. Mimo swej wielkości fala na Manawie jest bardzo przewidywalna i łamie się wolno więc jeśli nie poniesie Was za mocno ułańska fantazja i nie zapędzicie się za bardzo w głąb rafy to można określić ją mianem bezpiecznej. Rafa jest głęboko a ze spotu szybko, na jednym halsie można wrócić do brzegu. Na Manawie w dobre dni na jednej fali da się zrobić nawet 5-6 zakrętów. Plusem tych wszystkich „straszaków” związanych ze spotami wave jest stosunkowo niewielki tłok i brak nie do końca panujących nad sprzętem początkujących dzięki czemu można się skupić na jeździe na fali.

Kitesurfing Manawa - Mauritius

Manawa

Chameaux – czyta się „szamo” – to pierwsza sekcja legendarnego One Eye’a. Fala zdecydowanie szybsza, bardziej stroma i łamiąca się na płytszej rafie niż Manawa. Zlokalizowana na prawo od kanału. Tutaj już trzeba uważać. Choć nie jest tak duża jak Manawa, to potrafi wyrządzić większe szkody ze względu na moc, szybkość oraz płytko położoną rafę.

One Eye – dla tego spotu przyjeżdża się na Mauritius. Najbardziej „na prawo” od kanału, na tej fali wieje wiatr offshore przez co fala jest elegancko wygładzona a my nie musimy martwić się przepadaniem latawca. Jeden z najlepszych spotów na świecie. To tutaj odbywają się zawody Pucharu Świata. W dobre dni tworzą się tutaj piękne tuby a w te słabsze dni nawet 1-1,5m fala potrafi sprzedać niezłego „klapsa”. Szybka, stroma, na koniec błyskawicznie się załamuje i wtedy jedynym ratunkiem jest przebicie się kiteloopem przez ścianę wody z deską lecącą za nami na leashu jak z procy. W innym wypadku czeka nas kontakt z rafą i w najlepszym wypadku utrata finów, których leżą tam pewnie setki. Wystarczy złapać jedną falkę na One Eye a radość i emocje gwarantowane na cały dzień.

Match Lopez na One Eye

Team Rider North Kiteboarding Matchu na One Eye

Platin Rouge – o tej fali nawet nie ma co pisać. Duża, szybka, łamiąca się na super płytkiej i ostrej rafie. Trzeba uważać aby nie wpłynąć na nią w drodze na Manawę, gdyż jest ona „po drodze”. Tam się nie pływa, chyba że ma się zapędy kamikaze 😉

Podsumowując opis spotów kitesurfingowych na Mauritiusie – z jednej plaży mamy „od przedszkola do Opola” jeśli chodzi o poziom trudności pływania. Zdecydowanie niepowtarzalne miejsce pod kątem różnorodności warunków dostępnych „pod domem”.

Inne atrakcje

Mauritius to idealne miejsce nie tylko dla kitesurferów. Niepływająca rodzina również będzie zadowolona. Atrakcji dodatkowych jest sporo.

SURFING

Mauritius do doskonałe miejsce do nauki surfingu. Gdy nie ma wiatru lub wcześnie rano bardzo dobra fala dla początkujących jest na wyżej opisywanym Little Reef. Jedynym minusem jest odległość od brzegu – trzeba się nastawić na solidne 30 min wiosłowanie do spotu lub… skorzystać z transferu motorówką z ION Club. Pozostałe spoty to miejsca dla zaawansowanych.

Surfing Litte Reef Mauritius

Surfing na Little Reef

TREKING NA GÓRĘ BRABANT

Bez tej góry pływanie na Mauri nie byłoby tak piękne. Polecamy w bezwietrzny dzień wybrać się na trekking / wspinaczkę na ten szczyt. Widok z góry jest powalający. Jeśli planujecie wyprawę to najlepiej wybrać się rano lub późnym popołudniem, obowiązkowo w dobrych butach. Końcówka wspinaczki jest już dość wymagająca i na pewno nie dla osób z lękiem wysokości. Niektórym uczestnikom wyjazdu tak się to spodobało że zdobyli Brabanta kilka razy.

Widok z Brabanta na lagunę Le Morne

Widok z Brabanta na lagunę Le Morne

 

Wspinaczna na Brabanta

Droga na szczyt Brabanta… w klapkach to się nie da 😉

SUP

Dla mieszkańców hotelu, do dyspozycji są deski SUP i kajaki. Zdecydowanie warto poeksplorować lagunę na paddleboardzie lub kajaku.

ATRAKCJE TURYSTYCZNE

Trochę ich na wyspie jest. Wodospady, parki krajobrazowe, wycieczki łodzią po lagunach i skalnych jaskiniach, rafting, kanioning, destylarnie rumu czy liczne atrakcje związane z buddyzmem sprawiają, że warto wypożyczyć auto (uwaga – ruch lewostronny) i poczuć trochę klimatu wyspy. Naprawdę warto.

Przełęcz w jednym z kilku parków narodowych

Przełęcz w jednym z kilku parków narodowych

 

Wodospad Mauritius

Skoki z wodospadu to jedna z wielu atrakcji

Podsumowanie

Jak to się mawia – nie ma róży bez kolców. Gdyby wiatr i temperatura wody była taka jak w Brazylii to byłoby to dla mnie jedyne miejsce, w które chciałbym jeździć. Niestety, albo na szczęście tak nie jest i dzięki temu Mauritius ma swój specyficzny egzotyczny klimat, którego nie znalazłem w dotychczas odwiedzonych miejscach. Klimat, który sprawia że już teraz nie mogę się doczekać kolejnego wrześniowego wyjazdu w to miejsce! Ufff… całe szczęście to już tylko 8 miesięcy ;)*

Michał Lussa „Lussik”

Zobaczcie również film z naszego wyjazdu oraz pełną galerię zdjęć.

 

 

 

*licząc od daty pisania tego postu, czyli styczeń 2017. I szczęśliwie wyjazdy na Mauritius kontynuujemy – sprawdź terminy 2022!